nevamarja

napisała o Lena

W zamierzeniu „Lena” miała być chyba dramatem. Dramatem dziewczyny, która ma zaniżone poczucie własnej wartości i desperacko szuka miłości. Dramatem kobiety, która czuje się osamotniona w obcym kraju i nie potrafi się dogadać z własnym dzieckiem. Dramatem chłopaka, który wychowywał się bez matki i łaknie ciepła oraz troski. Dramatem mężczyzny, który nie potrafił się pozbierać po śmierci żony i nie ma wpływu na poczynania syna. Ale dramatu w tym filmie nie ma (i to nawet w najbardziej dramatycznej scenie), portrety psychologiczne postaci są mocno niedopracowane, a motywacje bohaterów - niejasne. Żeby nie było, że tylko narzekam - duży plus za komizm sytuacyjny (scena z łóżkiem, przykry koniec króliczka etc.) i za to, że się nie nudziłam.

Ja też się nie wynudzilam, ale nie mam bladego pojęcia, o czym jest ten film i co autor miał na myśli:D jest tam tyle tak słabo i niewyraznie naszkicowanych portretów psychologicznych, że nie dało się po prostu tego ogarnąć.

No właśnie, oglądając tę produkcję, widz może sobie poobserwować rozwój wypadków, czasem się pośmieje, czasem pokręci głową, ale jeśli się kapnie, czemu Lena traktuje matkę w taki a nie inny sposób lub rozgryzie, co się kłębi w głowach pozostałych bohaterów, to będzie cud prawdziwy. I szkoda, że fabuła tak naprawdę do niczego nie prowadzi.