Zdjęcia, które pozostaną w mojej pamięci

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

„Opowieści, które istnieją tylko w naszej pamięci” (film będzie dystrybuowany jako „Opowieści, które żyją tylko w pamięci”, ale jako że nie bardzo leży mi dynamika tego nowego tytułu, pozostanę przy festiwalowym) brazylijskiej reżyserki Júlii Murat miały swoją polską premierę w dniu rozpoczęcia 7. edycji Festiwalu Filmy Świata ALE KINO+, czyli 1 grudnia 2011 roku. Film został bardzo dobrze przyjęty przez widownie wszystkich miast, w których gościł (od Warszawy, przez Kraków, Wrocław i Poznań, po Gdańsk). Na tyle dobrze, że (do spółki z argentyńskim „Medianeras”) zwyciężył w plebiscycie publiczności na najlepszy film i załapał się do dystrybucji (Mañana zaplanowała premierę na 2 marca 2012).

Jak widać nie byłam jedyną osobą, która wyszła z sali kinowej oczarowana. I to nie tylko filmem i jego magiczną atmosferą, ale i wykorzystanymi w nim zdjęciami (główna bohaterka „Opowieści…” – Rita – jest fotografką specjalizującą się w fotografii otworkowej). Byłam za to jedyną osobą, która, zadawszy sobie pytanie „Ciekawe, kto jest autorem tych fotek?”, postanowiła się tego za wszelką cenę dowiedzieć.


[Fot. Quito]

Próbowałam podpytać o fotografa Google, ale wyszukiwarka nie miała mi nic ciekawego do powiedzenia, mimo iż kombinowałam na różne sposoby. W końcu poddałam się i postanowiłam odszukać producenta. To akurat nie stanowiło problemu. Po wejściu na stronę Movie Partners in Motion Film kliknęłam w zakładkę „Contact Us”, skopiowałam sobie adres email i wysmarowałam zapytanie. Jakież było moje zdziwienie, gdy po kilku dniach znalazłam w skrzynce maila od samej Júlii Murat. Reżyserka informowała w nim, że autor zdjęć – Quito – na pewno ucieszy się z wiadomości ode mnie więc puściła mu ją na Fwd:. Wymieniłyśmy jeszcze po mailu na temat recepcji jej filmu na naszym festiwalu, a potem przyszło mi cierpliwie poczekać na jakiś znak od Quito. Jak się domyślacie, cierpliwość została nagrodzona. W trakcie wymiany maili udało mi się nawet namówić Marcosa na mały wywiad.

Oto i krótkie Q&A;

Ja: Od jak dawna fotografujesz? Czy to Twój zawód?

Quito: Zacząłem fotografować profesjonalnie 6 lat temu, po 3 latach pracy w designie i agencjach reklamowych. Pewnego dnia postanowiłem zrobić sobie wakacje, kupiłem rower i aparat, i wyruszyłem z południa Brazylii do Argentyny. Na miejscu zacząłem robić portrety ludzi mieszkających w moim hostelu. Po miesiącu, parając się już zawodowo fotografią w Buenos Aires, zadzwoniłem do szefa mojej agencji reklamowej w Rio de Janeiro i powiedziałem, że nie wrócę.

Moja codzienna praca jest niemal zawsze związana z fotografowaniem. Moimi klientami są brazylijscy artyści, muzycy (a teraz również filmowcy), dla których rejestruję pokazy, występy, a w przypadku muzyków – koncerty. Dodatkowo pomagam przy tworzeniu i projektowaniu wystaw, a od paru miesięcy tworzę też wideoklipy muzyczne dla części z tych artystów. Skończyłem studia z designu i od czasu studiów obracam się w kręgach sztuki. Z czasem porzuciłem design dla reklamy, a w końcu – dla własnego szczęścia – dałem sobie spokój z reklamą. W międzyczasie zajmowałem się także fotografią artystyczną.

Ja: Publikujesz swoje zdjęcia gdzieś w Internecie (bardzo chciałabym móc pokazać je przyjaciołom i znajomym)?

Quito: Trochę moich zdjęć zostało opublikowanych w brazylijskich czasopismach, czasem też biorę udział w wystawach, ale moje zdjęcia są przede wszystkim dostępne na moich blogach w Sieci. Niedawno uporządkowałem zdjęcia wykonane techniką otworkową, które wykonałem na potrzeby filmu Julii (Murat – przyp. red.). Można je obejrzeć tutaj: http://500px.com/Quito To był mój pierwszy projekt z wykorzystaniem tej techniki. Obecnie pracuję nad kolejnym – w favelach Rio de Janeiro, gdzie robię zdjęcia otworkowe przy świetle dziennym i z zastosowaniem długiego czasu ekspozycji. W favelach dużo się dzieje, jest mnóstwo ruchu. Dzięki fotografii otworkowej mogę zarejestrować tych wszystkich poruszających się ludzi, bez czynienia ich widzialnymi i oczywistymi, uwieczniając zamiast tego znaki i ślady ich obecności.


[Fot. Quito]

Ja: Co sądzisz o tej brazylijskiej wiosce ukazanej w filmie Julii? Podobało Ci się to miejsce i jego atmosfera?

Quito: Moim zdaniem wioska sportretowana w filmie jest pod pewnymi względami podobna do rzeczywistości, w której żyjemy (jeśli nie brać pod uwagę obecności kościołów i telewizji). Opuszczenie i wrażenie, jakoby czas stał w miejscu, jest bardzo realistyczne. To bardzo interesujące doświadczenie – zanurzyć się w tym rytmie (zwłaszcza gdy człowiek jest przyzwyczajony do miejskiego, przyspieszonego tempa życia; szok związany ze zmianą otoczenia minął po paru tygodniach). W pewnym sensie żyłem nim w swoistej izolacji. Gdy ekipa filmowa kręciła film, ja odkrywałem tę miejscowość i jej opuszczone stacje kolejowe, poznawałem mieszkańców i żyłem ich życiem.

Ja: Czy to była Twoja pierwsza współpraca z ekipą filmową?

Quito: Owszem.

Ja: Czy kompozycja zdjęć wykorzystanych w „Opowieściach…” była całkowicie Twoim pomysłem, czy też Julia zaordynowała, jak powinny wyglądać?

Quito: Julia była bardzo wspaniałomyślna i dała mi dużo wolności przy komponowaniu zdjęć. Brałem udział w produkcji filmu już na etapie pisania scenariusza więc byłem zorientowany w całej opowieści. To ja zaproponowałem, żeby Rita – postać młodej dziewczyny (która zjawia się w wiosce – przyp. red.) – wykorzystywała technikę otworkową przy robieniu zdjęć, przede wszystkim przez wzgląd na to, że jest to fotografia wymagająca sporych umiejętności, a jednocześnie bardzo żywotna.

To nie był typowy wywiad więc skończył się uściskami i pozdrowieniami. Quito okazał się być nie tylko bardzo utalentowanym fotografem, ale i jedną z najsympatyczniejszych osób, jakie poznałam w Sieci. Mocno trzymam za niego kciuki i z niecierpliwością czekam na kolejne projekty.

Quito publikuje swoje zdjęcia także na Flickr: -
. To jedno z moich ulubionych:


[Fot. Quito]

Obie wersje wywiadu (polska i angielska) są dostępne tutaj.

English version of this interview is available here.

© Kami i Quito – Wszelkie prawa zastrzeżone!

Zwiastun:

Obrigado!

Nie ma za co. Publikacja trochę się obsunęła, ale jak to mówią - lepiej późno niż później. ;)

Mjut!

Gdyby nie Ty, nigdy bym tego nie wysmarowała. :) A oryginał widziałeś? Dużo błędów nasadziłam we wstępie i zakończeniu?

Ludzie, którzy nawiązują kontakty z takimi fotografami nie mogą być całkiem źli ;)

Dobrze wiedzieć. ;D

Jestem z Ciebie dumny

Miło mi. :)

Dodaj komentarz